Janina Irzyk

Profesja/umiejętność/praktyka: pisarstwo, poezja, twórczość ludowa, pamiętnikarstwo, bibułkarstwo, plastyka obrzędowa,  rolnictwo

Miejsce zamieszkania: Lipnik

Urodziła się i całe życie mieszka w Lipniku. Ojciec Pani Janiny – Wojciech Irzyk – pracował w Kombinacie Metalurgicznym Huta im. Lenina w Nowej Hucie oraz był rolnikiem. Wcześniej tj. przed II Wojną Światową i za czasów okupacji rodzina Irzyków posiadała dość sporo ziemi, staw rybny i w paru pokoleniach zajmowała się młynarstwem. Prowadziła również tartak. Zarówno młyn, jak i tartak, zniszczone przez okupantów w 1942 roku, nie zostały odbudowane. O dawnej zamożności jej rodziny świadczyć może fakt, że jej pradziadkowie Anna i Wojciech Irzykowie byli fundatorami kamiennej kapliczki, która została wybudowana w Lipniku w 1873 roku gdzie stoi po dziś dzień. “Na swoim” Pani Janina wraz mężem Stanisławem prowadziła gospodarstwo rolne. Po jego śmierci, w 1999 roku obudziła się w niej nieodparta tęsknota za pisaniem. Jak sama stwierdza w jednym z tomików pisać zaczęła “z potrzeby serca, z nudów, sama nie wiem. Zawsze gdzieś mnie do tego pisania ciągnęło, a że nie skończyłam szkoły, nie miałam możliwości się kształcić – obawiałam się, co z tego wyjdzie”. Rozpoczęła od pamiętnikarstwa, szybko zapełniając kolejne zeszyty wspomnieniami z dzieciństwa i kolejnych etapów swojego życia. Następnie przyszedł czas na formy wierszowane, legendy oraz komentowanie życia współczesnego, nie tylko lokalnego. Jej twórczość jest osadzona przede wszystkim w realiach Lipnika, nawiązuje do jego historii i tradycji, jak i opisuje teraźniejszość. Część utworów zostało zebranych w niewielkie publikacje zatytułowane “Wspomnienia babci Janiny”, „Moja wioska Lipnik” (2010), “Ocalić od zapomnienia” (2017). Pierwszy tomik wydało Pani Janinie Muzeum Regionalne “Dom Grecki” w Myślenicach, ostatni wydały autorce jej dzieci i wnuki. Swoje wierszyki pisała również regularnie do Gazety Myślenickiej. Ponadto Pani Janina zajmuje się plastyką obrzędową. Tworzy m.in. kompozycje kwiatowe z bibuły. Jej prace wielokrotnie ozdabiały lokalne wydarzenia kulturalne. Babcia Janina – gdyż tak jest znana w gminie i okolicach – bardzo chętnie uczestniczy w miejscowym życiu społeczno-kulturalnym. Bierze udział w lokalnych przeglądach i konkursach twórczości literackiej. Aktywnie działa w Środowiskowym Domu Samopomocy w Zegartowicach wraz z filią w Komornikach gdzie udziela się artystycznie – również teatralnie. Członkini Gminnej Rady Seniorów w Wiśniowej.

 

 

Lata dziecięce babci Janiny

(…) Mieliśmy w posiadaniu młyn, wielki staw obsadzony wierzbami, a w tym stawie mnóstwo ryb. Często rzucaliśmy im okruszki chleba, wtedy wyskakiwały wysoko, były duże, w czerwone kropki. Zdarzało się, że ryby uderzając w młyńskie koło traciły życie, więc kiedy je zatrzymywano, tata zbierał te ryby. Ludzie przywozili do nas zboże, mówiono, że dobry młyn, ładną robią u nas mąkę.

W czasie wojny i okupacji nie wolno było mielić, pracowało się więc nocami, czasem w dzień, ale nieustannie ktoś musiał pilnować, czy Niemcy nie nadjeżdżają. Takie były wtedy czasy, nic nie było wolno, w polu pracować, po nocy świecić, choć mało kto to robił, lampy były naftowe, więc oszczędzano naftę (…)

 

Moja piękna wioska

(…)

Wiosko moja piękna

Kochany Lipniku

Tu się urodziłam na roli Irzyków

(…)

Pola się orało

Końmi i wołami

Zboża się kosiło sierpem i kosami

 

Zboże się młóciło

w stodołach cepami

na chleb się mieliło, na żarnach rękami

 

Moi pradziadowie

Byli zamożnymi

Mieli młyn i tartak i dość dużo ziemi

 

Choć ta cenna ziemia

Tak bardzo zmalała

Bo przez pokolenia dzielona została

 

Dzisiaj tu mieszkają

Także Irzykowie

Pewnie dumni są z nas dzisiaj nasi pradziadowie

 

I na ziemi naszej

Dziś figura stoi

Piękne są wspomnienia o pradziadkach moich

(…)

 

Fragmenty twórczości Janiny Irzyk opublikowane w tomiku “Ocalić od zapomnienia” (2017)

 

 

– (…) Jak to się zaczęło?

– J.I.: No dyć tak, dużo miałam roboty bo mąż strasznie chorował i nie mógł tak ciężko robić. No i jo musiałam ciężko pracować, dzieci wychować no i biyda była straszno, stawianie chałupy i stodoły. Dzieci mi teroz mówią tyś mamo tak dużo wiedziała a nam nie opowiedziałaś jak byłyśmy mniejsze – no bo nie miałam czasu! Jak mąż zmarł w 1999 roku to jo zostałam tako samotno bo każda córka się ożeniła i była na swoim. I taka pustka… no to była okropność! No i córka mi mówiła mama to co Ty będziesz robiła? Bo widziały, że mi się nudziło. A jo chciałam tak strasznie uczyć się pisać i czytać. I kupiły mi taki duży zeszyt z taką babcią w niebiesko okładke. No i żeby Pani widziała jak ja żem tam pisała to była tragedia. Po prostu nie znałam literek, a gdzie tam przecinek czy kropke. No i tak żem, ten zeszyt cały spisała. No i potem był następny zeszyt i następny. Któregoś dnia przepatrywałam sobie te zeszyty i jak żem zobaczyła ten piyrwszy to od razu poszłam do pieca i go spoliłam – bo tak tam brzydko pisałam. A dzieci pyskowały na mnie, że po co to zrobiłam jak był to dowód na to jak się uczyłam pisać.

– No i mieli rację!

– J.I.: No i teroz mi tyz jest samy żol. Bo tako była piękno narysowano babcia. To był taki gruby zeszyt, taki jak książka.

– A który to był rok jak się Pani zaczęła uczyć pisać tak naprawdę?

– J.I.: To był czerwiec 1999 roku.

– Bo najpierw uczyła się Pani pisać, i co Pani pisała?

– J.I.: Całe spalenie, jak mama zmarła, no to wszystko co się wydarzyło. I dużo wierszyków. Książkę wydałam na swoje 80 lat dlo dzieci pod tytułem „Ocalić od zapomnienia” no żeby nie zapomniały o mnie. No i one mi powiedziały, że mamo Ty masz tyle wierszyków – no bo mom ponad 100 wierszyków – to dej tam podyktuj na komputerze i my Ci zapłacimy wydanie tej książki. No i opisywałam moje życie, dzieci no i wnuki.

***

– A te kwiatki to kiedy Pani zaczęła robić?

– J.I.: A te kwiatki zaczęłam robić jak podrosłam, to może miałam z 10 lot i pytałam się taty gdzie jest mamy grób bo już tak bardzo chciałam iść. Bo widziałam jak ludzie chodzą na te groby, na Wszystkich Świętych. A tata mi powiedzioł „nie wiem, zapomniołem” a Jo zem nie wiedziała gdzie jest mamy grób. A o tym braciszku i siostrzyczce to do dziś dnia nie wium. No i moja chrzestno matka miała znajomo z Węglówki i przyszła do mnie bo to była koleżanka mojej mamy i pyta się mnie czy wiem gdzie moja mama leży, a Jo nie wiedziałam bo tata zapomniał… To przyjdź na jarmark do Wiśniowe tam się spotkomy to Ci pokorze. I pokozała mi gdzie kwitnął taki różowy krakowiok i tam mama leży, żebym se pamiętała. I od tego czasu już chodziła. No i od tamtego czasu zaczeły się kwiotki. Bo na Wszystkich Świętych robili my wianek ze świerków, no i do tego ozdobiałam kwiotkami z bibuły.

– Te kwiatki Pani robiła tylko na grób mamy czy też dla kogoś?

– J.I.: No na groby dla dziadków no i dlo kapliczki co ją wybudowali moi pradziadkowie to tyz zem tylko jo robiła. No i też dla Myślenic i Zegartowic robiłam to dostałam nagrode 150 zł i dyplom. A teraz robimy dla Limanowej. No dużo zamawiają chyba dla szkół.

– Czyli w tym momencie ludzie już sami się do Pani zgłaszają z tym zamówieniem prawda?

– J.I.: Tak, tak sami się zgłaszajo. Te moje kwiotki so już chyba wszedzie.

– Czy Pani chciała by przekazać to pisanie czy robienie tych kwiatków innym pokoleniom? Na przykład czy pokazała Pani to córkom bądź wnukom?

– J.I.: No chciałabym pokazać. Córka Ela nauczyła się. A downi mi mówiła, że ni mo do tego nerwów i by to stargała. A teroz się nauczyła i pięknie robi. A Martyna też robi, czyli wnuczka moja[1].

– A jakieś warsztaty robi Pani, czy przychodzi ktoś aby uczyć np. dzieci?

– J.I.: Tak w Lipniku była, w Wiśniowej też i w Kobielniku byłam opowiedzieć jak to było ze spaleniem wioski.

– A takie warsztaty, że Pani uczy kogoś robić kwiatki?

– J.I.: A to byłam pare razy w szkole, pokazywałam jak się kroi bibułe, jak się składa, i zaraz zaczęły robić. Byłam ze cztery razy w szkole. No i chodze też na klub międzypokoleniowy to też uczyłam tam robić kwiatki. Raz w tygodniu w poniedziałek się spotykomy. Ostatnio mówiłam wierszyk na tym klubie „Orzeł biały”, którego umiem na pamięć.

Fragmenty wywiadu z Panią Janiną Irzyk

 

[1] Wnuczka Martyna była obecna podczas całego wywiadu z zaciekawieniem słuchając babci. Wywiad miał miejsce w Gminnej Bibliotece Publicznej im. Janiny Czaja w Wiśniowej podczas inwentaryzacji gorsetów z terenu gminy Wiśniowa.